Witam po dłuuuuugiej przerwie! Bardzo długiej (niestety), ale cóż poradzić... Oczywiście przywitam się pudełkiem (a jak!).
Yhym, to nowe pudełko z Tigera. Pojemne, całkiem szczelne i wygodne :) I ładny kolor ma, musiałam go kupić! (chyba około 25 zł kosztował, więc naprawdę warto; w komplecie ma jeszcze widelczyk, nożyk i łyżka)
A do tego jest tu zajawka tego, co opiszę w następnym poście ;)
W pudełeczku - kotleciki, ryż z przyprawą siedmiu smaków i ogórki kiszone. Prawie swojsko, nie licząc przyprawy :) Plus na deser - pomarańcza i czekoladki (japońskie, a jak!). Skąd się one wzięły + tajemnicze coś jeszcze na poprzednich zdjęciach (co miał w sobie kompot wiśniowy) - to już w następnym poście.
I tymże postem staram się reaktywować bloga. "Staram się" to dobre słowo - co z tego wyjdzie, nie wiem, ale... postaram się! Zwłaszcza że jeszcze mam trochę do nadrobienia - pudełek było sporo, ale nie wszystkie obfocone.
Szykuję też małą zmianę szaty graficznej, nie coś wielkiego, ale ta biel i logo jakoś mnie wkurza. Może uda mi się coś wykombinować. Aczkolwiek nazwa się nie zmieni, bo jeszcze status studenta mam :)
Tym (chyba) optymistycznym akcentem kończę troszkę przydługiego posta i do następnego pudełka!
Maru <3